wtorek, 23 października 2012

L'Oreal Sublime Mousse - farba do włosów w piance

Witajcie moi kochani,
dzisiaj przychodzę do Was z postem na temat farbowania włosów.
Ja swoje włosy farbuję już ponad 12 lat, właściwie tylko raz miałam odpoczynek od farb i wróciłam do swojego naturalnego koloru - ni to ciemny blond, ni to jasny brąz - ja na ten kolor mówię "mysi".

Kolor, który jako pierwszy położyłam na swoje włosy, była to granatowa czerń, potem zwykła czerń, i tak przez prawie 7 lat, a potem właśnie postanowiłam się na chwilę nie farbować. Jakiś czas czekałam aż włosy urosną na tyle, by czarny kolor ściąć.

Potem przyszedł czas na nałożenie na moje naturalne włosy cieniutkich, jasnych pasemek. Potem zaczęłam namiętnie rozjaśniać włosy i tak na moich włosach królował platynowy blond! Niestety zabiegi fryzjerskie bardzo zniszczyły moje i tak już cienkie piórka, które bardzo się kruszyły i miałam siano na głowie. Około 1,5 roku temu postanowiłam, że muszę ratować swoje spalone włosy i zrezygnowałam z rozjaśniaczy i blond farb. Najpierw pofarbowałam się na kolor cappucino, potem był zwykły brąz, ciemny brąz no i w końcu na mojej głowie znów pojawił się kolor czarny.

Zawsze farbowałam się farbami firmy Palette, gdyż okazało się, że idealnie kryją. Mankamentem tych farb (w moim przypadku) było to, że podczas farbowania, za każdym razem strasznie mnie swędziała głowa, a po zmyciu farby całą skórę głowy miałam pofarbowaną na czarno i wyglądałam jak bym chodziła w masce. Na dodatek farba bardzo długo wypłukiwała się z włosów podczas codziennych myć, no i brudziło to ręczniki. Jednak ja cały czas byłam wierna tej farbie.

Ale za każdym razem jak byłam u fryzjera, fryzjerka pomstowała nad tymi farbami. Że one strasznie niszczą włosy bo mają nieziemsko chemiczny skład, który ponoć przenika do organizmu. No i że ten pigment wżera się we włosy a nie je farbuje.

No więc postanowiłam zmienić farbę oraz kolor włosów, gdyż kolor czarny już mi się znudził i postanowiłam, że małymi kroczkami znów uzyskam mój ukochany blond, w którym ponoć mi jest lepiej (według opinii publicznej).

Poszłam do Rossamnna i długo szukałam farby, która by miała fajny czekoladowy kolor no i takiej, która by pokryła mój czarny kolor. Po długim szperaniu na półce, znalazłam tylko jedną farbę, która na obrazku zapewniała pokrycie czarnego koloru moich włosów. Była to farba firmy L'Oreal - Sublime Mousse (ok. 35zł) Trochę nie wiedziałam jak to jest z tą konsystencją pianki, bo producent zapewniał, że nakłada się ją jak szampon. Mówię, spróbuję! Kolor który ja wybrałam dla siebie był to numer 300 - naturalny, głęboki brąz:

Po przyjściu do domu, od razu wzięłam się do dzieła. Oto co znalazłam w pudełku, po jego otwarciu:

1. Buteleczka z utleniaczem
2. Koncentrat koloru
3. Maseczkę po farbowaniu
4. Jajeczko a w nim rękawiczki
5. Pompka


Po wlaniu koncentratu koloru do utleniacza ( buteleczka 2 do buteleczki 1), wkręceniu pompki i wymieszaniu "składników" farby, otrzymujemy:


No i zabrałam się za farbowanie. Okazało się, że po wyciśnięciu produktu z buteleczki, powstaje delikatna pianka, którą bez problemów nakładamy sobie na włosy:


 Okazało się, że w 100% sprawdza się to co gwarantuje nam producent, czyli: " Dzięki nowej formule farba nie kapie, nie spływa z włosów, a aplikacja jest szybka i bardzo łatwa - jak użycie zwykłego szamponu do włosów. Mus idealnie pokrywa włosy, nawet w trudno dostępnych miejscach np. z tyłu głowy i zapewnia piękny, lśniący, naturalnie wyglądający i trwały kolor." *

Aplikacja farby rzeczywiście jest szybka i łatwa - dla mnie to jak nakładanie na włosy maski lub odżywki. Gdy nałożymy farbę na włosy to mamy wrażenie, że ona wchłania się we włosy a to oznacza, że nic z nich nie kapie:
 
Po czasie, który jest zalecany zaczęłam spłukiwać farbę, zajęło mi to na prawdę chwilę i co ważniejsze nie musiałam myć głowy szamponem (jak to musiałam robić po farbowaniu farbą Palette). Ku mojemu zaskoczeniu ręcznik nie był brudny a na skórze nie było ani śladu ciemnego koloru. Po nałożeniu dołączonej maseczki (która pięknie pachnie), zmyciu jej i wysuszeniu włosów okazało się, że rzeczywiście kolor brązowy pokrył minimalnie czarne włosy, gdzieniegdzie były jeszcze czarne prześwity. Jednak moje odrosty zrobiły się jakby ciemno miedziane, na pewno nie brązowe. Ale szczerze powiem, aż tak źle to nie wyglądało.
Ogólnie z użycia farby w formie pianki i z efektu jak dała jestem zadowolona. Uważam tylko, że cena jest troszkę za wysoka (ok. 35zł). No ale i tak ja kupię następnym razem. Teraz mam nadzieję, że kolor brązowy będzie bardziej widoczny, aż w końcu fryzjerka stwierdzi, że można na nich robić blond pasemka :)



sobota, 20 października 2012

Zalotka - damskie narzędzie tortur :)

Witajcie,
ile to się naczytałam różnych opinii na temat zalotki, że jest świetna, rewelacyjna a z drugiej strony, że niszczy rzęsy, że to nasz wróg!

Pewnie każdy facet zada pytanie: co to jest ta zalotka?
Jest to nic innego jak przyrząd kosmetyczny, który służy to podkręcenia rzęs.

A gdy je zobaczy? Ucieknie :)

Ale wiele kobiet nie wyobraża sobie makijażu bez użycia zalotki. Ja do tej pory obchodziłam się bez niej, ale już od dłuższego czasu zbierałam się do jej kupna. Aż ponad tydzień poszłam do Rossmanna i kupiłam ją.





Wybór padł na zalotkę firmy elite (14,99) ze względu na wizualną jakość jej wykonania - po wyjęciu z opakowania okazało się, że nie tylko wizualnie jest dobrze wykonana, ale po pierwszym użyciu stwierdziłam, że jest bardzo dobrej jakości, a co najważniejsze, idealnie zaciska wszystkie moje krótkie rzęsy.

Oto zdjęcia z "operacji":


Tuszu, którego użyłam, to pogrubiający tusz firmy Bell, z moją ulubioną silikonową szczoteczką:


A oto efekt podkręconych rzęs i pomalowanych samym tuszem (bez bazy):


Jeżeli ktoś lubi bardziej posklejane rzęsy, które dadzą teatralny efekt, to wystarczy nałożyć więcej warstw tuszu, ja wolę jednak bardziej naturalny efekt.

I jak Wam podobają się rzęsy wywinięte zalotką? Ja jestem bardzo zadowolona z efektu i teraz codziennie używam zalotki. A czy takie podkręcanie rzęs szkodzi im? Ja na razie na zauważyłam by moje rzęsy wypadały czy się kruszyły.

Jeżeli jeszcze nie posiadacie w swojej kosmetyczce zalotki, to proponuję się w nią zaopatrzyć, tym bardziej jeżeli macie długie rzęsy - wtedy efektem będziecie zachwycone!!!

środa, 17 października 2012

Palmer's - dermokosmetyki dla kobiet w ciąży

Witajcie,
jakiś czas temu kupiłam sobie krem na rozstępy firmy Bielenda, (o którym był osobny post). Jest to specjalistyczny krem dla kobiet w ciąży. Smarowałam sobie nim brzuch, "boczki" i zewnętrzną część ud. Ale nie smarowałam niczym piersi.

Dużo naczytałam się na temat olejku ze słodkich migdałów, który ma świetne działanie przeciw rozstępom, i który można stosować na każdą część ciała, również na piersi, niestety, w żadnej aptece nie mogłam go dostać.

Niestety, na moich piersiach ostatnio dostrzegłam pierwsze miniaturowe rozstępy, od razu postanowiłam działać. Szperałam w internecie aż wreszcie odkryłam markę, która zajmuje się kosmetykami odpowiednimi dla kobiet w ciąży:
Oczywiście wszystko było by świetnie, gdyby w moim mieście mogłabym nabyć te kosmetyki bez problemu. Niestety chodząc od apteki do apteki, odbijałam się tylko od nich, bo produktów takiej marki niestety nie ma, a co lepsze, farmaceutki nigdy nie słyszały o takiej marce :(

W końcu znalazłam aptekę, w której owszem, były nieliczne kosmetyki firmy Palmer's, ale jak Pani powiedziała mi ceny i to na dodatek w promocji to odechciało mi się zakupów. Np. skoncentrowany krem na rozstępy - 48,99 W PROMOCJI!!!

Wyszłam z pustymi rękami z apteki, stwierdzając, że kupię sobie te produkty on-line, gdzie nawet z przesyłką wyjdzie mi taniej.
Tak szłam zamyślona, aż natrafiłam na małą, nową aptekę.
Weszłam a tam na półce cała gama kosmetyków Palmer's :)
Jakież było moje zadowolenie gdy je ujrzałam, ale oczywiście nasuwało mi się pytanie, jaka była ich cena?
Po sprawdzeniu okazało się, że skoncentrowany krem na rozstępy jest o 20zł tańszy niż w poprzedniej aptece. Bez namysłu kupiłam go, płacąc 28,99!!!


Może zacznijmy od tego, co to jest za krem?

Strech Marks Creme, 125g 
Skoncentrowany krem przeciw rozstępom - unikalna formuła balsamu na bazie masła kakaowego wzbogacona witaminą E, masłem Shea oraz Bio C-Elaste.
Bio C-Elaste to wyjątkowo silna kombinacja aktywnych składników: kolagenu, elastyny, wąkrotki azjatyckiej, wyciągu ze słodkich migdałów oraz ojeku arganowego.

Hypoalergiczny. Bez parabenów. Bez ftalanów. Testowany dermatologicznie.
Udowodnione uelastycznienie skóry podczas testu  w 97% przypadków.

Sposób użycia: Stosować krem delikatnie wmasowując kolistymi ruchami w okolicach ciała narażonych na powstawanie rozstępów w okresie ciąży (brzuch,pośladki,uda oraz piersi). Szczególnie istotny jest okres 9 miesięcy ciąży,ale i po tym okresie bardzo istotne jest utrzymanie odpowiedniego poziomu nawilżenia i natłuszczenia skóry.

Teraz trochę teorii: 
Rozstępy skóry  mogą często powstawać w okresie ciąży w wyniku nadmiernego rozciągania się skóry i zerwania sieci włókien kolagenowych tworzących  strukturę skórną. Szczególnie wrażliwymi okolicami w okresie ciąży są okolice brzucha,ud,pośladków oraz piersi. Specjalne połączenie aktywnych składników pomaga w zapobieganiu i eliminowaniu powstawania rozstępów skóry w okresie ciąży.Stosowanie kremu w formie masażu przywraca naturalne nawilżenie i elastyczność skóry. Eliminuje efekt suchości skóry często występujący podczas ciąży, aktywnie wygładza ewentualnie pojawiające się rozstępy.

Moje odczucia:
Krem stosuję dopiero parę dni, więc jeżeli chodzi o rozstępy to nie jestem w stanie powiedzieć nic, pewnie dopiero jakiekolwiek relacje zdam Wam na chwilę przed porodem, gdzie skóra będzie narażona na największe rozciąganie się (Pielęgnacja ciała w ciąży - post na temat kosmetyków i relacja z ich efektów http://arkanaurody.blogspot.com/2013/04/pielegnacja-ciaa-w-ciazy_15.html)

Na dzień dzisiejszy mogę stwierdzić, że krem nieziemsko pachnie, czytałam, że niektórym kobietom ten zapach przeszkadza, ale ja się w nim zakochałam i mogłabym się tym kremem cała smarować. Krem fajnie natłuszcza skórę i czuć to cały dzień, a to dobra oznaka bo wiemy, że nasza skóra jest dobrze natłuszczona, nawilżona i mniej narażona na rozstępy. 

Ja na razie smaruję sobie tym kremem tylko piersi, ale już zbieram się do kupienia balsamu przeciw rozstępom, którym będę sobie smarować rosnący brzuch :) 
Oto 3 produkty (must have) dla kobiet w ciąży:

Niestety kosmetyki firmy Bielenda pójdą w odstawkę. Zmęczę ten balsam, który kupiłam i będę sobie nim smarować "boczki" i uda. Nie wiem dlaczego ale jakoś nie jestem do nich przekonana, wątpię w ich działanie, może się mylę, ale co ja zrobię ...

Tak więc kochane mamuśki, dbajmy o siebie, byśmy po porodzie nie wyglądały jak wieloryby, ponaznaczane pionowymi, czerwonymi, nieestetycznymi krechami!!!

Strona firmy Palmer's (z której wzięłam info): http://www.palmers.info.pl/index.php

piątek, 5 października 2012

Makijaż nude paletką Avon

Witajcie,
dzisiaj chciałabym pokazać Wam mój dzisiejszy makijaż, który bardzo mi się spodobał. Jest to makijaż nude, wykonany paletką z firmy Avon wraz z kreską wykonaną żelowym elinerem firmy Rimmel.

Pewnie i tak zdjęcie nie odda prawdziwego koloru makijażu i na zdjęciach jest zbyt jasny, ale podrasowałam dla Was trochę kolory byście zobaczyli jak wygląda mój makijaż:


A oto ja w pół okazałości :)
Brwi zaznaczyłam kawowym matowym cieniem z tej samej paletki, na rzęsy położyłam bazę i tusz a całą twarz wykonturowałam bronzerem z firmy Essence.