czwartek, 30 stycznia 2014

"Piękne Walentynki" czyli co Biedronka ma w swojej najnowszej ofercie

Kochane moje!
Dzisiaj rusza nowa gazetka Biedronki "Piękne Walentynki", w której znajdziemy m.in:
- serię do włosów z olejkiem arganowym i keratyną od
  Eveline,
- kosmetyki do pielęgnacji twarzy od Eveline,
- maseczki do włosów BioVax,
- kule do kąpieli,
- jedwab do włosów,
- kosmetyki firmy Lirene, Dove, Nivea i Soraya,
- kolorówkę Bell,
- kosmetyki dla mężczyzna oraz wiele, wiele innych
  ciekawych rzeczy.


Ja oczywiście z samego rana pognałam do Biedronki i zaopatrzyłam się w parę kosmetyków. Kupiłam tylko 4 rzeczy, oczywiście pokusa na kupno większej ilości produktów była ogromna, ale udało mi się powstrzymać i tak oto w koszyku wylądowały peeling do ciała z Joanny, arganowy olejek do włosów i szampon od Eveline i drobnoziarnisty peeling z Lirene. 


Ceny produktów dostępnych obecnie w Biedronce są bardzo przystępne, dlatego watro udać się do Biedronki na kosmetyczne zakupy.

A Wy kupiłyście już coś z tej oferty czy dopiero macie zamiar rzucić się w wir Biedronkowatych zakupów?

środa, 29 stycznia 2014

ORIFLAME puder brązujący w kulkach Giordani Gold

Dzisiaj chciałabym pokazać Wam produkt sztandarowy firmy Oriflame, czyli brązujące kuleczki Giordani Gold:

"Puder daje olśniewający efekt: cera zyskuje świeży, promienny, aksamitnie gładki wygląd. Perełki w 5 różnych odcieniach dodają jej blasku dzięki pigmentom odbijającym światło. Można go stosować jako rozświetlający róż lub kosmetyk brązujący."

Oczywiście nie jest to nowy produkt i każda z nas zna pudry w perełkach, czy to od firmy Oriflame czy też Avon. Ja przez parę lat byłam konsultantką firmy Oriflame i pamiętam, że moim pierwszym zakupem były właśnie perełki i podkład Giordani Gold. Także mam do tych dwóch kosmetyków  niemały sentyment a kuleczek używam do dziś (poniższe zdjęcie jest jeszcze starą wersją opakowania kuleczek z kolorem Natural Radiance, ale już zaopatrzyłam się w nowe - kolor Natural Peach).

Oriflame puder brązujący w kulkach Giordani Gold Natural Radiance

Właściwie o tym produkcie mogę wypowiadać się jedynie w samych superlatywach bo kuleczki nie mają żadnego minusa... no może jeden - regularna cena katalogowa to prawie 80zł, ale ja zawsze kupuję je w promocji.
Połączenie różnych kolorów kuleczek w każdym z odcieni to idealne rozwiązanie. Świeży, promienny i delikatny efekt w makijażu dziennym.
Kuleczki są dobrze napigmentowane i nie ma problemu z ich aplikacją na twarz. Trudno nimi sobie zrobić krzywdę, trzeba się naprawdę postarać by zrobić sobie nimi plamy na policzkach. 
Kuleczki te są bardzo ale to bardzo wydajne. Przy codziennym stosowaniu starczą nam na rok albo i dłużej!!! 

ORIFLAME puder brązujący w kulkach Giordani Gold Natural Radiance
Kuleczek tych używam z przyjemnością od bardzo dawna i zapewne będę je używać przez kolejne lata bo są bardzo dobrym kosmetykiem, który jest niezastąpiony w makijażu dziennym.

A Wy miałyście styczność z pudrem w perełkach? Jakie są wasze opinie na ich temat?


piątek, 24 stycznia 2014

PHILIPS Dynamic Volumebrush - obrotowa suszarko-lokówka

Dzisiaj chciałabym pochwalić się a także zrecenzować jeden z prezentów, który dostałam od męża pod choinkę - obrotowa suszarko-lokówka Dynamic Volumebrush od firmy Philips (cena ok. 250zł):

PHILIPS Dynamic Volumebrush - obrotowa suszarko-lokówka


"Obrotowa suszarko-lokówka Dynamic Volumebrush zapewnia najdelikatniejsze suszenie i modelowanie włosów. Jest ona wyposażona w naturalne włosie wygładzające włosy i zmniejszające tarcie. Specjalne ustawienie „Care” zapewnia najlepszą temperaturę do suszenia włosów.


DOSKONALE WYSTYLIZOWANE WŁOSY:
- Moc 1000 W pozwala uzyskać efekty jak z salonu;
- Szczotka z naturalnym włosiem ułatwiającym nawijanie loków: 2 główki (30 mm i 50 mm).

MNIEJSZA SZKODLIWOŚĆ DLA WŁOSÓW:
- Naturalne włosie zapewnia gładszą fryzurę i mniejsze tarcie;
- Najlepsza temperatura do suszenia włosów dzięki ustawieniu „Care” (55 stopni Celsiusza);
- Lepsza pielęgnacja jonowa zapewnia proste i lśniące włosy;
- Lepsza pielęgnacja dzięki elementom ceramicznym emitującym ciepło podczerwone.

ŁATWA OBSŁUGA:
- Szczotka może obracać się w dwóch kierunkach;
- 2 różne ustawienia szybkości obrotów;
- Nakładki na szczotki chronią włosie przed uszkodzeniami."

Taka obrotowa szczotka już od dawna była moim marzeniem. Więc kiedy mąż powiedział, że sprawi mi taką pod choinkę, byłam chyba w tamtym momencie najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Do wyboru miałam 3 różne suszarki obrotowe - firmy Remington, Rowenty i Philipsa. Po przeczytaniu opinii na ich temat w internecie zdecydowałam się na tą od Philips'a.
Gdy tylko do drzwi zadzwonił kurier i mąż przyniósł paczkę z suszarką do domu (a że właśnie umyłam włosy i miałam je suszyć) rzuciłam się na paczkę, rozdarłam ją, wyciągnęłam swoje cudo i pognałam czym prędzej do łazienki.

PHILIPS Dynamic Volumebrush
Baza tej szczotki wraz z nasadką jest dość sporych rozmiarów, ale idealnie wpasowuje się w rękę. Nie jest ciężka, więc bez problemu możemy nią manewrować.
Szczotka posiada 2 nakładki ceramiczne, które mają naturalne, bardzo miękkie włosie, które nie wyrywa nam włosów podczas suszenia.
Jeżeli chodzi o "panel sterujący" suszarki to są to 4 przyciski - temperatura suszenia wraz z funkcją "Care" która jest najbardziej optymalna do stylizacji naszych włosów, obroty głowic w lewo i w prawo, prędkość obrotu głowic i przycisk wysuwający nakładki.


Wyjęłam suszarkę z opakowania, nałożyłam mniejszą nasadkę, podłączyłam do prądu i zaczęłam suszenie włosów...
Oczywiście na starcie wkręciłam sobie pukiel włosów, ale na szczęście bez problemów uwolniłam je. Potem miałam problem z ogarnięciem który z przycisków obrotowych kręci suszarką w górę a który w dół. Szczerze, to na początku byłam tą suszarką mocno rozczarowana.  Parę razy musiałam wysuszyć nią włosy by ją jakoś ogarnąć i się z nią oswoić.

A więc tak... ja modeluję tą suszarko-lokówką już prawie wyschnięte włosy. Używam do tego większej nasadki, która wydawać by się mogła olbrzymia ale dla mnie ona jest idealna. Mała nasadka bardziej podkręca nam włosy.
Gdy suszymy włosy partiami to rzeczywiście uzyskamy efekt "volume", jednak by go uzyskać trzeba się nieźle tą suszarką namachać, jednak w efekcie końcowym mamy ładnie wygładzone, miękkie i lśniące włosy.
Powłoka nasadek jest ceramiczna co pozwala tej suszarce ładnie wyprostować nasze włosy i sprawić by były one mega lśniące.  
Suszarka ta dodatkowo ma funkcję jonizacji, co ma zapobiegać elektryzowaniu się włosów, jednak parę razy zdarzyło mi się, że włosy po wysuszeniu elektryzowały się.
Modelowanie tą obrotową suszarką w przypadku moich cienkich i za ramiona włosów trwa ok. 10 min, co w obecnej sytuacji, przy 8 miesięcznej córce, która zazwyczaj jest bardzo znudzona patrzeniem na matkę, która gmera przy włosach jest dość długie więc na razie używam tej suszarki co jakiś czas. Na co dzień nadal używam zwykłej suszarki, która w chwilę suszy włosy.

A oto efekty jak wyglądają moje włosy po wysuszeniu ich zwykłą suszarką, gdzie końcówki są mocno splątane i napuszone oraz efekt po wystylizowaniu włosów suszarko-lokówką od firmy Philips:
Włosy po wysuszeniu zwykłą suszarką
Włosy po wymodelowaniu suszarko-lokówką Philips Dynamic Volumebrush

Ogólnie ta suszarko-lokówka jest bardzo fajnym przyrządem do stylizacji włosów. I tak jak na początku byłam nią rozczarowana tak teraz używam jej z przyjemnością.
Właściwie mogę użyć stwierdzenia, że gdy modeluję swoje włosy tą suszarką to wyglądam tak jakbym wyszła od fryzjera. Czego chcieć więcej...?

wtorek, 14 stycznia 2014

Stan moich włosów po kuracji ampułkami przeciw wypadaniu włosów Placen Formula HP

W październiku 2013 roku opublikowałam post, w którym pokazałam Wam wcierki niemieckiej firmy, które miały zatrzymać moje wypadanie włosów >> Skocz do posta << 


Preparat Placen Formula HP wcierałam we włosy przez 6 tygodni, ale ten post powstaje dopiero teraz, bo chciałam sprawdzić jak moje włosy będą się zachowywać po dłuższym czasie od zaprzestania wcierania preparatu.

Otóż z wielkim zadowoleniem stwierdzam, że preparat DZIAŁA!!! Moje włosy już po wtarciu ok. 8 ampułek przestały wypadać. I mimo czasu, który upłynął od wtarcia we włosy ostatniej ampułki, moje włosy do tej pory nie wypadają! Owszem przy czesaniu wypadnie ich kilka, ale to normalny stan rzeczy. Teraz w porównaniu z wcześniejszym wypadaniem włosów jest bardzo ogromna różnica.
Dodatkowo po wtarciu bodajże 6 ampułek, na głowie pojawiły się malusieńkie, nowe włoski!!! :)


Zdjęcie to robione było w listopadzie 2013 roku, teraz te włosy są zdecydowanie dłuższe. Niedługo znowu kupię kolejne opakowanie Placen Formula HP po to by raz na tydzień, profilaktycznie wetrzeć ampułkę we włosy.

Specyfik ten jest dość drogi, bo kosztuje ponad 130zł, ale uważam że warto wydać na niego te pieniądze bo działa i hamuje wypadanie włosów - tak jak obiecuje producent.


niedziela, 12 stycznia 2014

AVON Planet Spa Luxuriusly Refining - rewitalizująco-wygładzająca maseczka do twarzy

W katalogu 03/2014 firmy AVON wypatrzyłam NOWOŚĆ serii Planet Spa - Luxuriusly Refining - są to kosmetyki wzbogacone luksusowym czarnym kawiorem.
I wiedząc, że poprzednie maseczki od firmy AVON mnie nie zawiodły, zamówiłam właśnie maseczkę peel off, która rewitalizuje i wygładza naszą skórę. Ja za nią zapłaciłam 6,99! a jej cena regularna wynosi 20zł za 75ml:

AVON Planet Spa Luxuriusly Refining - rewitalizująco-wygładzająca maseczka do twarzy
Maseczka ta jak wszystkie z serii Planet Spa zapakowana jest w 75 ml tubkę z zakrętką otwieraną do góry. Ostatnio szaty graficzne kosmetyków serii Planet Spa mocno się zmieniły, oczywiście na plus.
Maseczka dość specyficznie pachnie - troszkę mdło, na początku mnie ten zapach drażnił, ale potem przyzwyczaiłam się do niego.
Jej konsystencja jest dość gęsta, jednak bez problemu rozsmarujemy maseczkę na twarzy. Maseczka zatopione ma w sobie złote drobinki, co bardzo ładnie wygląda:


Maseczka zasycha na twarzy po ok. 10 min. Potem bez problemu w całości ją ściągamy a potem możemy się cieszyć mega gładką, delikatną i widocznie odżywioną skórą.

Jest to kolejna maseczka od AVON z serii Planet Spa, która mnie nie zawiodła i z której działania jestem bardzo zadowolona! Jest to maseczka godna polecenia.

W najnowszym katalogu ta seria jest również w promocji, a maseczka ta kosztuje 9,99.


sobota, 11 stycznia 2014

Czy moje blogowanie ma sens?

Od jakiegoś czasu patrząc za swojego bloga zastanawiam się czy jego prowadzenie ma jakiś sens? Dlaczego? Jest Was ponad 100 obserwatorów bloga z czego się bardzo cieszę,  ale gdy publikuję jakikolwiek post to komentarze pod nim są nieliczne. Zastanawiam się czym jest to spowodowane? 

Za każdym razem gdy publikuję recenzję jakiegoś produktu, bardzo bym chciała poznać i Waszą opinię na jego temat a co rusz, gdy zaglądam na bloga tych komentarzy jest znikoma ilość.
Przykładem jest ostatni opublikowany post na temat pisaka do ust - aż 1 komentarz, za który Ci oczywiście bardzo dziękuję ale chciałabym po prostu byście byli bardziej aktywni bo wtedy będę miała pewność, że blog Wam się podoba i lubicie na niego wchodzić i czytać to co mam do napisania. 
Na pewno nie jest to blog którego grafika wykonana jest w profesjonalnym programie, ale staram się by był on dla Was atrakcyjny i wizualnie i merytorycznie.

Bardzo proszę, bądźcie bardziej aktywni i jeżeli coś Wam się na blogu nie podoba to napiszcie mi w komentarzu, a może macie jakieś własne sugestie na temat mojego bloga? Czego  blogowaniu Wam brakuje?
Pozdrawiam.


piątek, 10 stycznia 2014

ASTOR Perfect Lip Tint, nr. 302 - pomadka do ust w pisaku

Dzisiaj będzie post o produkcie, na którym się bardzo zawiodłam i który po prostu mnie wkurzył - pomadka do ust w pisaku od ASTORa (cena ok. 35zł):

ASTOR Perfect Lip Tint, nr. 302
"Perfect Stay Lip Tint to nowa szminka w formie flamastra do ust. Składa się z dwóch części - koloryzującego flamastra i nawilżającego balsamu do ust.
Flamaster pozwoli Ci nie tylko pokryć usta kolorem, ale również w łatwy i wygodny sposób uzyskać idealną linię warg. Balsam natomiast nawilży Twoje usta i zapewni długotrwałe uczucie komfortu.
Lip Tint nie zostawia śladów, gdy pijesz, ale długo pozostawia kolor na ustach."

Nigdy nie miałam pomadki w pisaku więc stwierdziłam, że w końcu muszę się w taką zaopatrzyć. Skusiłam się na kolor 302 Noisette. Jest to rudo-brązowy kolorek, który w sklepie wydawał mi się bardzo ładny. Kupiłam go bez namysłu, bo zawsze gdy kupowałam kosmetyki firmy Astor to nigdy się na nich nie przejechałam, aż do kupna tego pisaka!!! I dlatego strasznie mnie to wkurza bo jak można wypuścić taki bubel i wołać za niego ponad 30zł???

ASTOR Perfect Lip Tint, nr. 302

Gdy otworzyłam zakrętkę pisaka, uderzył mnie mocny zapach alkoholu... nie było to przyjemne ani podczas otwierania pisaka a tym bardziej podczas aplikacji go na usta.
Gdy przyłożyłam pisak do ust, przez chwilę ładnie pokrywał on moje wargi, lecz dosłownie po chwili jakby farbki w pisaku brakowało bo pisak momentalnie wysychał i musiałam "trzepać" pisakiem na wszystkie strony by farbka spłynęła do części malującej usta. Okazało się, że malowanie tym pisakiem zajmowało mi ok. 15 min!!!

Do tego farbka ta niemiłosiernie wysuszała usta i bardzo podkreślała suche skórki. Na dodatek po ok. 15 minutach od pomalowania się, farbka pod wpływem picia i zlizywania jej z ust, prawie zniknęła. Pozostał jedynie obrys ust. A po ok. 30 minutach farbka z ust zniknęła całkowicie! A balsam z 2giej strony pisaka? Po prostu zwykła wazelina do ust.

Podkreślenie suchych skórek
 
ASTOR Perfect Lip Tint, nr. 302

Użyłam go jedynie 2 razy i potem powędrował do kosza na śmieci, bo ten pisak nawet nie nadawał się by komuś go oddać albo by dać mu 2gą szansę.
Jestem tak zła na niego i na firmę Astor, że w ogóle wypuściła takie badziewie na rynek i to za takie pieniądze! Ten pisak nigdy nie powinien ujrzeć światła dziennego!!!
 

środa, 8 stycznia 2014

Wyniki ROZDANIA

Kochani,
wczoraj zakończyło się moje pierwsze rozdanie, które zorganizowałam na blogu. 
Powiem Wam szczerze, że nie przypuszczałam że będzie cieszyło się ono takim zainteresowaniem. 
W związku z tym, chciałabym Wam wszystkim bardzo podziękować za wzięcie udziału w nim
a nowe osoby serdecznie powitać na moim blogu - mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej bo to właśnie dla Was wszystkich piszę tego bloga i dzięki Wam - obserwatorom i Waszym komentarzom - wiem że moje pisanie ma sens.

A teraz, by nie przeciągać dłużej w czasie, odpalam maszynę i...

... rozdanie wygrywa:


 wulkan_energii 
z bloga  
Kosmetyczna Studnia

Zwyciężczyni serdecznie gratuluję. 
Zaraz otrzymasz ode mnie maila z informacją o zwycięstwie i bardzo proszę o przesłanie mi swoich danych do wysyłki.

Wszystkim innym jeszcze raz dziękuję za udział w rozdaniu. 
Za jakiś czas na blogu znowu zorganizuję rozdanie, więc oczekujcie posta z info o rozdaniu.
Pozdrawiam



wtorek, 7 stycznia 2014

VIPERA Belcanto, nr. 128 i 129 - brokatowe lakiery do paznokci

Po zakupie lakieru Snow Dust z firmy Lovely >> Skocz do posta << miałam wielką ochotę na kupno lakieru z brokatem, który by ładnie się mienił na paznokciach. I będąc w osiedlowej drogerii zobaczyłam na wystawie brokaty z firmy Vipera z serii Belcanto (11ml, cena ok. 13zł). 
Nie miałam najmniejszej wątpliwości, że staną się one moją własnością. I tak oto kupiłam 2 z nich:


"Vipera Lakiery do paznokci Belcanto prezentują najmodniejsze odcienie i efekty królujące na światowych wybiegach! Intrygujące, inspirujące i nowoczesne połączenia, jakie można uzyskać „bawiąc się” kontrastową lub kolorystycznie spójną kombinacją lakierów bazowych oraz brokatowych - pozwolą każdej z nas poczuć się jak piękność wszech czasów!
6 brokatowych wibracji o ciekawych kształtach, które solo lub w połączeniu z lakierami bazowymi, w tym metalicznymi, dają liczne możliwości zdobienia paznokci.
Przezroczysty Top Coat, który utrwali manicure oraz wydobędzie spektakularny blask brokatowych drobin. Doskonale dobrany pędzelek do aplikacji brokatu."

Ja skusiłam się na 2 lakiery z tej serii - czerwony i złoty - aczkolwiek kolor fioletowy kusi mnie do tej pory...


Lakiery znajdują się w solidnej buteleczce. Nakrętka jest srebrna a pędzelek dość cienki, w związku z tym dość ciężko aplikuje się brokat na paznokcie a nie tak jak obiecuje producent, że pędzelek jest stworzony do aplikacji brokatu. Troszkę trzeba się namachać by pokryć paznokcie brokatem. Przez co nakładamy na paznokcie grubą warstwę lakieru a co za tym idzie - lakier bardzo długo schnie...
Ale kiedy już wyschnie, to brokat jest kompletnie niewyczuwalny na paznokciach, dla mnie to jest super bo nie lubię jak coś mi wystaje na paznokciach, bo od razu to skubię. 
Brokat bardzo ładnie mieni się na paznokciach. Idealnie odbija promienie słoneczne. 
Lakiery są dobrej jakości - trzymają się minimum tydzień.
Jeżeli chodzi o ich zmywanie, to jest to istny horror - kupa wacików i litry zmywacza oraz mocne tarcie dopiero powoduje, że zmyjemy te brokaty z paznokci.
Mimo tego lakiery te warte są kupienia ponieważ paznokcie ozdobione tymi brokatami prezentują się bardzo ładnie. Na pewno rzucają się w oczy:


niedziela, 5 stycznia 2014

Dlaczego musiało do tego dojść...?

Nawet nie wiem od czego mam zacząć...

M. znam od kilku lat, razem pracowałyśmy przez pewien czas, potem spotykałyśmy się u wspólnych znajomych i na Sylwestra. Czasami spotykałyśmy się na mieście i rozmawiałyśmy o swoich córkach, które obok spały w wózkach.
Jej partner - J. - jest osobą bardzo spokojną, cichą, trochę wycofaną. Ale dało się z nim pogadać.
Ze sobą są już dobrych parę lat, nie są małżeństwem ale mają wspólne dzieci - synek 5 lat a córeczka 2go stycznia br. skończyła roczek.

2go stycznia przed południem M. na Facebooku udostępniła zdjęcia swojej córeczki jak ta pompuje baloniki na swoją pierwszą imprezkę urodzinową, a po południu na jej profilu zaczęły ukazywać się dziwne komentarze - "M. pilnie odezwij się do swojej mamy", "No właśnie, M. gdzie Ty jesteś?". Nie wiedziałam o co chodzi.
Dopiero w czwartek rano koleżanka poinformowała mnie, że M. zaginęła! Jak to zaginęła? Zostawiła dzieci i zniknęła, przecież to niemożliwe, że je zostawiła i zniknęła.
Potem dowiedziałam się, że J. zawiózł z M. dzieci do swojego brata i ślad po nich zaginął.
Na potralu miejskiej gazety śledziłam informacje o nich:
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140103/POWIAT16/140109807

Na Facebooku zaczęliśmy udostępniać zdjęcie M. jako osoby zaginionej oraz informacje kiedy ostatni raz była widziana.
Potem moja koleżanka, która z M. była bardzo blisko zaczęła opowiadać mi jak to w październiku 2013 roku. J. wrócił z pracy w Niemczech, był bardzo przygnębiony, nie chciało mu się żyć. M. wysyłała go do lekarza, jednak on nie chciał skorzystać z pomocy lekarza. Potem zaczęły się awantury, J. zabrał M. telefon komórkowy by nie mogła się z nikim kontaktować i wtedy padł pierwszy cios...
Potem było już tylko gorzej. Coraz częściej się kłócili i dochodziło między nimi do rękoczynów. Któregoś dnia M. musiała uciekać z córką do sąsiadki. Lecz kiedy J. uderzył synka z taką mocą, że ten poleciał przez pokój na szafę w przedpokoju, M. kazała się wynosić J. i powiedziała mu że to koniec. J. wyszedł w ten dzień z domu a po paru dniach wrócił ze swoim ojcem (byłym policjantem) i oświadczył M., że odejdzie jak ta odda mu dzieci. Pokłócili się i M. rzecz jasna nie oddała mu dzieci.
W międzyczasie M. odnalazła też papiery, które świadczyły o tym że J. choruje na schizofrenie! Ponoć nic o tym nie wiedziała. Wiedziała, że ma rentę ale i on i jego rodzice mówili jej, że rentę dostał w wojsku, bo coś tam coś tam...

2go stycznia, rano M. spotkała swoją sąsiadkę i mówiła z uśmiechem na twarzy, że szykuje dla córki urodzinki i że idzie zamawiać torcik. Potem udostępniła na FB zdjęcia małej o których pisałam wcześniej.
Prawdopodobnie J. miał również brać udział w tej imprezie, w końcu to ojciec, więc przyjechał do ich wspólnego domu. W tym czasie ich synek był w przedszkolu.
Jedna z sąsiadek widziała ich jak się kłócą, szarpią i on zaciąga ją do samochodu. Tak ta sąsiadka zeznała na policji.
Nie wiem tylko kiedy ich córka trafiła do jego brata do podzielonogórskiej wsi. Potem kontakt z M. się urwał...
J. zapomniał odebrać synka z przedszkola i dopiero telefon od przedszkolanki sprawił, że mały został odebrany. Potem policja namierzyła na monitoringu J. z synkiem jak w Tesco kupuje dużo alkoholu, Red Bulle i prezenty dla dzieci. Potem zawiózł małego do swojego brata i ślad po nim również zaginął...

Policja przesłuchiwała rodziców i M. i J., jego brata i sąsiadkę. Przeczesywała okoliczne lasy, rzekę, staw. A my z koleżanką miałyśmy najczarniejsze myśli ale także nadzieję, że M. wróci do nas cała i zdrowa.
Z piątku na sobotę w nocy pisałam z koleżanką ale żadnego przełomu w śledztwie nie było, bynajmniej ona nic o tym nie wiedziała. W sobotę rano inna koleżanka napisała mi, że J. zatrzymano a M. NIE ŻYJE!!! Ciarki mnie przeszły, byłam w szoku. Po prostu nie dowierzałam! Szybko zadzwoniłam do koleżanki. Odebrała płacząc. Zapytałam się czy to prawda, powiedziała "Tak, M. nie żyje..." Obie wiedziałyśmy kto to zrobił.
Ciało M. zostało znalezione w piwnicy bloku w którym mieszkali. Nie wiadomo było jak zginęła, ale pod wieczór, prawdopodobnie po sekcji zwłok okazało się, że zginęła od kilkunastu ciosów nożem w szyję.
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=%2F20140104%2FPOWIAT16%2F140109791
Ją odnaleźli w piątek o 21:00 a jego o 23:00 w swojej rodzinnej wsi. Cały czas zostaje do dyspozycji prokuratury, już go przesłuchali i teraz ma się odbyć wizja lokalna.
Ciało M. ma zostać we wtorek oddane rodzinie a pogrzeb odbyć się ma w przyszłą sobotę.
http://www.tvp.pl/gorzow-wielkopolski/informacja/informacje-lubuskie/wideo/04012014-1830/13545382

Dla mnie jest to straszne, wcześniej słyszałam takie rzeczy jedynie w wiadomościach albo widziałam w filmach ale teraz to wydarzyło się w moich kręgach. Zginęła dziewczyna, którą znałam :( Jakie to niesprawiedliwe, M. była osobą bardzo radosną, życzliwą, sympatyczną. Dlaczego on jej to zrobił? Ciągle zadaje sobie to pytanie, ciągle o niej myślę, patrzę na jej zdjęcie i nie wierzę, że jej już nie ma.
Tak bardzo chciałabym wierzyć, że to się nie dzieje.
A co z dziećmi? Jak im wytłumaczyć, że tatuś zabił mamę? Mała pewnie nawet nie będzie jej pamiętać ale synek...? Tak mi jest ich żal.
Najgorsze jest to, że możliwe jest że J. nawet nie poniesie za to konsekwencji, no bo skoro jest chory i ma na to papiery to żaden prokurator nie oskarży umysłowo chorego. Sąd skaże go na leczenie psychiatryczne a potem wyjdzie na wolność i będzie żył jak do tej pory, bo mam wrażenie że to co zrobił nawet nie zrobiło na nim wrażenia.

To co się stało jest straszne i wydawać by Wam się mogło, że to scenariusz jakiegoś filmu Wam opisuję, ale niestety to jest prawda i to straszna i bardzo bym chciała by to co się zdarzyło nigdy nie miało miejsca...

czwartek, 2 stycznia 2014

OLAY Anti Wrinkle Firm & Lift - krem + serum na dzień 2w1

Kochani,
przede wszystkim witam Was w 2014 roku i z całego serca życzę i Wam i sobie szczęścia, pomyślności i by nasze marzenia się spełniły a nasze plany doczekały się realizacji a także by przybywało nam coraz to więcej obserwatorów a firmy biły się o współpracę z naszymi blogami.

A teraz czas na pierwszy post w nowym 2014 roku...
Ostatnio na blogu był post o moim ulubionym serum, które stosuję na noc >>Skocz do posta o serum<< a dzisiaj będzie o moim odkryciu, które stało się moim ulubionym kosmetykiem na dzień. Jest to krem + serum Anti Wrinkle Firm&Lift od firmy OLAY:

OLAY Anti Wrinkle Firm&Lift - krem + serum na dzień 2w1
"Olay Anti Wrinkle Firm&Lift - krem + serum na dzień 2 w 1 sprawnie łączy w sobie działanie kremu przeciwzmarszczkowego i serum ujędrniającego, aby przy użyciu jednego produktu jednocześnie zmniejszyć widoczność zmarszczek i linii mimicznych. 
W efekcie mamy natychmiast odczuwalną jedwabistą gładkość oraz bardziej jędrny i zliftingowany wygląd skóry już po 21 dniach.
Krem ten szybko się wchłania, dzięki nietłustej konsystencji, krem ten idealny pod makijaż.

Olay Anti Wrinkle Firm&Lift - krem + serum na dzień 2 w 1 polecany jest dla kobiet powyżej 40go roku życia."

Na ten krem-serum trafiłam parę miesięcy temu w Rossmannie, wtedy była to nowość i cała ta fioletowa seria była w promocji. 
Ja postanowiłam, że kupię sobie połączenie kremu z serum bo jeszcze nigdy takiego kosmetyku nie używałam i tak oto to serum zagościło na mojej półce w łazience.
Wtedy krem ten kosztował mnie 24,99 a w regularnej cenie kupimy go za 38,99 za 50ml.

Krem ten znajduje się w plastikowym opakowaniu, które niestety wyrzuciłam. Sama buteleczka kremu jest również plastikowa, podłużna i z pompką, co dla mnie jest genialnym dozownikiem tego kosmetyku, bo przy naciśnięciu pompki na dłonie wychodzi idealna ilość kremu by zaaplikować go na twarz i szyję.

Zapach kremu jest dość ładny ale ewidentnie chemiczny. Konsystencja kremu jest dość gęsta, krem niespływna z rąk a jego kolor to bardzo blady perłowy fiolet, który widać na 2gim zdjęciu:

OLAY Anti Wrinkle Firm&Lift - krem + serum na dzień 2w1
Mimo tego, że krem jest dość gęsty to na pierwszym miejscu w składzie ma wodę przez co bardzo łatwo wciera się go w skórę, do tego błyskawicznie się wchłania i nie pozostawia na skórze lepkiej warstwy, za to nasza skóra jest rzeczywiście jedwabiście miękka. Krem ten idealnie nadaje się pod makijaż - podkład na nim świetnie się rozprowadza, nie roluje się.
Cera jest wyczuwalnie nawilżona i napięta.

Krem ten jest przeciwzmarszczkowy i jak dotąd żadna nowa zmarszczka na twarzy nie pojawiła mi się a te istniejące pod oczami spłyciły się. Tylko nie wiem czy jest to zasługa właśnie tego kremu czy też tego serum na noc, a może obydwu naraz...

Krem ten jest bardzo wydajny - jedna pompka to jedna aplikacja kosmetyku na twarz i szyję. Ja stosuję ten krem już od ok 5ciu m-cy, dzień w dzień i nadal go mam.
Niestety minusem jest fakt, że tak naprawdę nie wiem ile kremu w opakowaniu jeszcze mi zostało. Ale już zaopatrzyłam się w nowe opakowanie tego kremu bo jak na razie nie mam zamiaru zmieniać go na żaden inny kosmetyk na dzień pod makijaż, mimo tego że jest on teorytycznie przystosowany dla Pań w wieku 40+.

POLECAM!
MOJA OCENA: 10/10

Przypominam również o ROZDANIU, które trwa od 15.12.2013 do 07.01.2014