czwartek, 28 lutego 2013

Pęknięty paznokieć - jak go uratować?

Dziewczyny,
każda z nas nie raz doświadczyła pęknięcia paznokcia w miejscu tak niefortunnym, że ni jak nie można było tego paznokcia obciąć lub spiłować, czyli pęknięcie powstało na łożysku (poniżej linii uśmiechu). Mi niestety przedwczoraj zdarzyło się to samo...
Co wtedy możemy zrobić by uratować paznokcia? 
Możemy wybrać się do manicurzystki by "zakleiła" nam paznokcia metodą fiberglass - czyli by przykleiła nam na pęknięte miejsce włókna jedwabiu. Ja, do stosowania tej metody w swoim salonie, używałam produktów z firmy La Femme:


Metodą fiberglass nie tylko możemy uratować pękniętego paznokcia ale również możemy wzmocnić kruche paznokcie, gdyż paznokieć na który przykleimy włókna jedwabiu w zetknięciu z tzw. Resiną, staje się niezwykle twardy. 
No ale niestety, nie każdy salon kosmetyczny oferuje tę metodę, no i też nie zawsze mamy czas na pójście do kosmetyczki, więc musimy radzić sobie same.
Najpopularniejszą metodą na pęknięcie, jest zwykłe zaklejenie pękniętego miejsca klejem typu Kropelka. Nie jest to jednak mądry wybór, gdyż klej nie służy naszym paznokciom. 
A czy wiecie, że w domu a dokładniej w kuchni, posiadacie idealne "narzędzie" do imitacji metody fiberglass? Jest to zwykła torebka po herbacie!!! Tak, tak... No więc bierzmy się do pracy!

Potrzebne nam będzie:

- base coat lub odżywka;
- sonda, patyczek lub wykałaczka;
- nożyczki;
- pusta torebka po herbacie.

1. Pęknięty paznokieć odtłuszczamy i matowimy lekko pilniczkiem lub bloczkiem:


2. Z torebki herbaty wycinamy odpowiedniej wielkości kawałek, który pokryje nam pęknięcie. Nakładamy warstwę lakieru, i patyczkiem nakładamy na pęknięcie torebkę:


3. Gdy nałożymy torebkę na paznokcia, końce dość dobrze dociskamy, tak by te nie odstawały. Czekamy aż lakier wyschnie. Gdy jest taka potrzeba, możemy lekko przypiłować końce torebki. Paznokcia pokrywamy warstwą odżywki:


4. Torebkę trochę widać, więc ja zawsze pokrywam paznokcie kolorowym lakierem:


5. Czynność powtarzamy zgodnie z potrzebą - ja robię to co 2 dni. I tak do czasu aż paznokieć nam odrośnie do takiego miejsca, że bez problemu będziemy mogły go obciąć.

Dzisiaj, robiąc pranie, mój paznokieć na palcu serdecznym również pękł, ale to tak, że jeszcze nigdy, ale to nigdy żaden z paznokci mi nie pękł! Nie zrobiłam zdjęcia bo uznałam, że jest to dość makabryczny widok. Paznokieć pękł mi prawie w połowie długości łożyska. Na dodatek na 3/4 szerokości (tak jak pokazuje czerwona linia):


Wyobraźcie sobie co musiałam zrobić, jak się namęczyć i nacierpieć by obciąć niepękniętą część paznokcia!!! Po tej "operacji" byłam cała spocona a ból był nie do zniesienia. Widok też nie był przyjemny, nawet nie chcę opisywać jak to wyglądało. 
Od razy zakleiłam paznokieć plastrem i teraz muszę czekać aż odrośnie. Najgorsze jest to, że to bardzo boli i ciągle czuję w palcu pulsowanie... :( 
Oczywiście od razu skróciłam i to dość sporo moje piękne i długie paznokcie, których było mi nieziemsko żal, ale stwierdziłam, że jeżeli jeszcze jakiś paznokieć mi pęknie, to chyba się załamię psychicznie! 


Może jak paznokieć ciut odrośnie i widok będzie w miarę normalny, to zrobię Wam zdjęcie mojego paluszka :(





poniedziałek, 25 lutego 2013

Salacia Arius - lotion, żel i krem upiększające


Witajcie,
najwyższa pora na recenzję kremów, które otrzymałam do testowania w postaci próbek od firmy Japan Cosmetics. Chciałabym Wam zrecenzować nie tylko żel i krem upiększające, ale także tonik intensywnie nawilżający, od którego zacznę.
Pamiętajcie, że to są recenzje na podstawie próbek, więc opisuję tu moje pierwsze wrażenia i to jak kosmetyki zachowują się na mojej twarzy.

LOTION (150ml, cena 116 zł):

Opis producenta: Intensywnie nawilżający tonik bogaty w minerały i ekstrakty z alg morskich Wysoce skuteczny tonik na bazie wody z głębin morskich. Dostarcza skórze cennych składników odżywczych, nie tylko minerałów, ale również takich składników jak ekstrakty z morskich wodorostów. Jest odpowiedni dla każdego typu cery, od normalnej, poprzez suchą, skłonna do przetłuszczania, aż do wrażliwej. Zastosowaniu towarzyszy uczucie świeżości i dogłębnego nawilżenia, a cera nabiera życia.
 Składniki specjalne:
- Woda (z głębokich warstw oceanicznych)
- Ekstrakty z alg morskich - zielenic, brunatnic i krasnorostów
- Mleczan sodu
- Pantenol 
Hialuronian sodu *

Dla mnie tonik w codziennej pielęgnacji nie odgrywa jakiejś znaczącej roli. Do zmywania makijażu używam wody micelarnej a potem twarz przemywam wodą a nie tonikiem, dlatego że za każdym razem, obojętnie jakiego bym toniku nie użyła, to każdy na mojej buzi zostawia lepką warstwę, czego bardzo nie lubię. I nie inaczej jest też z tym tonikiem.

Tonik, jak to tonik, ma wodnistą konsystencję i jak zauważyłam, ma typowy dla produktów Salacia Arius zapach - taki dziwny, lekko kwaśny. Mi ten zapach nie przypadł do gustu.


Tonik używałam zgodnie z zaleceniem producenta - wylewałam produkt na rękę, rozsmarowywałam go na twarzy i lekko wklepywałam palcami.
Na mojej twarzy tonik nie wchłaniał się całkowicie i zostawiał na niej lepką warstwę. I o ile przy wieczornej pielęgnacji mi to nie przeszkadzało, bo szłam z tym spać (rano lepka warstwa utrzymywała się na buzi), to przy porannej już mi to przeszkadzało i to bardzo, bo na taką lepką warstę nie wyobrażałam sobie nakładać kremu czy też od razu makijażu.
Możliwe, że tonik ten sprawdzi się przy cerze suchej lub normalnej, jednak przy tłustej niestety już nie.  
Dlatego ja go nie polecam.

ŻEL UPIĘKSZAJĄCY (30gr, cena 162 zł):

Opis producenta: Żel upiększający nasycony minerałami i składnikami odżywczymi Żel upiększający na bazie wody z głębin morskich. Wzmacnia skórę dzięki wysokiej zawartości składników mineralnych. Jest przyjemnie świeży, a jednocześnie dogłębnie nawilża i sprawia, że skóra staje się piękniejsza i zdrowsza. Polecany osobom, które lubią uczucie świeżości, odpowiedni dla różnych typów skóry, od normalnej do skłonnej do przetłuszczania.

Składniki specjalne
- Woda (z głębokich warstw oceanicznych)
- Ekstrakty z alg morskich - zielenic, brunatnic i krasnorostów
- Hialuronian sodu
- Olej z pestek jojoba
- Kwasy tłuszczowe i fitosterole *

Ja do tej pory nie znalazłam swojego ulubieńca jeżeli chodzi o kosmetyk na dzień, który by się dobrze wchłaniał, dobrze nawilżał, nie zostawiał lepkiej warstwy i bym mogła bez problemu nałożyć na niego podkład i inne kolorowe kosmetyki, dlatego po tym produkcie też nie spodziewałam się, że w jakiś szczególny sposób mnie zachwyci. Jednak pomyliłam się.

Konsystencja żelu jest bardzo delikatna, lekko wodnista. Zapach, taki jak toniku - kwaśny.


Żel używałam tylko rano, na oczyszczoną cerę. Niewielka ilość produktu wystarczała na pokrycie buzi. Żel w chwilę się wchłaniał, a skóra twarzy była aksamitnie gładka i miękka w dotyku. Żel nie zostawiał lepiej warstwy, czuć było mocne nawilżenie cery. Nałożony podkład nie rolował się, idealnie się rozprowadzał. Moja tłusta cera w czasie dnia jakby wolniej się przetłuszczała.
Ten produkt mnie po prostu zachwycił! Jeszcze nigdy nie spotkałam żelu czy kremu, który by sprostał moim wymaganiom w 100%.
Nie wiem jak żel zachowałby się na buzi z cerą suchą (produkt mógłby być za lekki), ale dla cery normalnej a co najważniejsze tłustej, jest idealny!
Niestety dużym minusem jest cena i właśnie z jej powodu raczej nie kupię tego żelu :( :( :(

KREM UPIĘKSZAJĄCY (30gr, cena 162 zł):
Opis producenta: Krem upiększający nasycony minerałami i składnikami odżywczymi. Krem upiększający na bazie wody z głębin morskich. 
Wzmacnia cerę za sprawą bogactwa składników mineralnych i pielęgnujących. Jego gęsta i delikatna konsystencja wygładza cerę i sprawia, że skóra staje się piękniejsza i zdrowsza. Polecany osobom, które lubią pewne rozwiązania. Odpowiedni dla różnych typów skóry, od normalnej do skłonnej do przetłuszczania.

Składniki specjalne:
- Woda (z głębokich warstw oceanicznych) 
- Ceramidy 3
- Sól potasowa kwasu glicyryzyny
- Skwalen
- Stearyl kwasu glicyryzyny *

Krem ten zaczęłam stosować po tym jak zużyłam wszystkie próbki żelu. Sięgając po niego byłam pewna, że podobnie jak jego kolega, krem ten również mnie oczaruje. Niestety...

Konsystencja kremu jest dość treściwa, gęsta. Zapach - jak 2 poprzednie kosmetyki.


Krem używałam tylko rano na oczyszczoną cerę. Niewielka ilość kremu wystarczyła by pokryć całą buzię. Niestety krem w moim przypadku nie wchłaniał się całkowicie, zostawała lepka warstwa. Krem dobrze nawilżał buzię i nie miałam problemu z aplikacją podkładu na krem. Jednak ta tłusta warstwa, jeszcze długo była wyczuwalna. Z jej niwelacją radziła sobie gruba warstwa pudru, a jednak nie o to chodzi by nakładać sobie na twarz pudrową maskę. Moja cera w ciągu dnia, dość szybko się przetłuszczała.
W przypadku cery tłustej krem ten nie sprawdził się. Uważam, że będzie to idealny produkt do cery suchej. A że ja mam cerę tłustą, to nie polecam tego kremu.
* http://www.japan-cosmetics.pl/

Inne recenzje kosmetyków Salacia Arius:
- Salacia Arius - olejek do demakijażu i peeling w żelu - http://arkanaurody.blogspot.com/2013/02/salacia-arius-olejek-do-demakijazu-i.html
- Salacia Arius - Japońska marka kosmetyków profesjonalnych - http://arkanaurody.blogspot.com/2013/02/salacia-arius-japonska-marka-kosmetykow.html







sobota, 23 lutego 2013

French w kolorach brązu

Kochani,
dzisiaj chciałabym pokazać Wam nietypowy jak dla mnie manicure jaki zrobiłam sobie na ten weekend. Dlaczego nietypowy? Bo ja nie maluję swoich paznokci w odcieniach brązu a dodatkowo nie jest to standardowy, okrągły french. 


A żeby nie było zbyt nudno, na paznokcie nakleiłam urocze kwiatki:


Ogólny efekt bardzo mi się podoba i dzięki temu manicure trochę bardziej przekonałam się do brązów. A jak Wam się podoba mój pomysł na weekendowe pazurki?





piątek, 22 lutego 2013

Perfecta (Dax Cosmetics) Beauty Mask - koktajlowa maseczka S.O.S. na twarz i pod oczy

Moi drodzy,
pora na kolejną maseczkę w saszetce. W tym tygodniu przedstawię Wam koktajlową maseczkę z Perfecty, obok której już dawno chodziłam i przymierzałam się do jej kupna, aż w końcu w tamtym tygodniu ją kupiłam a teraz użyłam:

"Do skóry z oznakami zmęczenia, stresu i niedotlenienia, bez ograniczenia wieku. Idealna jako S.O.S. przed wyjściem. Do stosowania na twarz i pod oczy. Zawiera złoto 24 - karatowe i kwas hialuronowy. Szybko regeneruje i wygładza skórę oraz zapewnia jej zdrowy koloryt. Dyskretnie rozświetla cerę maskując cienie i oznaki zmęczenia. Maseczka niezmywalna, pod makijaż."


Opakowanie maseczki to 8 ml saszetka z rowkiem jako otwarcie. Konsystencja maseczki jest bardzo gęsta, nie spływająca z ręki. 
Zapach jest prześliczny - taki kremowy, perfumowany.  
Maseczka ma kolor biały ale posiada w sobie miliony mini drobinek, dzięki którym mieni się na złoto:


Już przy ostatniej maseczce zachwycałam się nad jej zapachem i kolorem, więc teraz  postanowiłam się za bardzo nie podniecać tą maseczką, bo liczyłam się (jak zawsze zresztą) z późniejszym rozczarowaniem. 

Maseczkę bez problemu i bardzo przyjemnie aplikuje się na twarz. Po ok. 2 minutach od aplikacji zaczęłam czuć na twarzy mrowienie oraz lekki chłód. Nie było to jednak nie przyjemne uczucie.
Po ok. 15 minutach maseczka całkowicie się wchłonęła. Mimo, że mam cerę tłustą to na twarzy nie została nawet lepka warstwa, została za to ładna złota poświata:


Producent zaleca by maseczki nie zmywać, tylko po wchłonięciu się produktu wykonać makijaż. Ja osobiście uważam, że to głupi pomysł by chodzić z zaschniętą maseczką na twarzy, a tym bardziej jeszcze nakładać na nią kolejne warstwy produktów do makijażu. Ja dzięki tłustej cerze, efekt "glow" mam w ciągu dnia już zapewniony :) Dlatego ja ją standardowo zmyłam. Okazało się, że było to bardzo ciężkie zadanie, gdyż mimo litrów ciepłej wody, którymi przemywałam twarz, maseczka ze względu na to że się rozpuściła i zrobiła się bardzo tłusta, nie chciała za nic zmyć się z twarzy. W końcu jednak się udało.

Po osuszeniu twarzy ręcznikiem, moja twarz była lekko rozświetlona, była miękka i delikatna w dotyku, była wyczuwanie nawilżona, co utrzymywało się godzinami a co najważniejsze, to jest to pierwsza maseczka, która wygładziła mi moje zmarszczki pod oczami i to wyraźnie!!! 

Uważam, że jak do tej pory to jest to najlepsza maseczka w saszetce jaką użyłam i mimo tego, że ciężko mi się ją zmywa, to późniejszy efekt jaki ona daje, wart jest tego by dłużej posiedzieć w łazience nad umywalką. 
Na pewno kupię tę maseczkę ponownie, bo czuć i widać że działa, a o to przecież chodzi! A możliwe, że kiedyś skuszę się na nałożenie na twarz cieniutkiej warstwy tej maseczki i wykonam makijaż, zobaczymy jaki wtedy będzie efekt...
gorąco POLECAM!
MOJA OCENA: 10/10

Inne recenzje maseczek jednorazowych:
Lirene Odżywianie - maseczka samowchłaniająca z wit. E i PP - http://arkanaurody.blogspot.com/2013/02/lirene-odzywianie-maseczka.html
Oceanic, AA maseczka intensywnie odżywiająca - http://arkanaurody.blogspot.com/2013/01/oceanic-aa-maseczka-intensywnie.html
Eveline, bioHyaluron 4D - pro-regenerująca, błyskawiczna maseczka żelowa - http://arkanaurody.blogspot.com/2013/02/eveline-biohyaluron-4d-pro-regenerujaca.html



czwartek, 21 lutego 2013

Ciąża 30 tydzień

Pisałam Wam już, że czas leci jak głupi? Niby nic nie robię, siedzę w domu i się obijam, a mimo tego czas leci nieubłaganie. To już 30 tydzień mojej ciąży :)

Jak widać na zdjęciu, mój brzuch jest już pokaźnych rozmiarów. Doszło już do tego, że nie widzę własnych stóp, hahaha... No i chodzę i siedzę jak typowa kobieta w ciąży - tak stwierdził ostatnio mój mąż :)
Miesiąc temu dowiedziałam się jakiej płci jest moje dziecko a 2 tygodnie temu lekarz to potwierdził - będziemy mieć córeczkę!!!
Nawet nie wiecie jakie było to dla nas zaskoczenie, dlaczego? Otóż od początku ciąży każdy w rodzinie mówił, że to będzie chłopak, bo nic nie zbrzydłam, a na dodatek mój mąż ma brata, teść ma brata i dziadek męża też miał brata, więc nikt, a szczególnie mój mąż i teść, nie brał innej opcji niż taka, że to będzie chłopak. Ja tak na prawdę to od początku chciałam mieć dziewczynkę, ale wszyscy w kółko powtarzali "chłopak, chłopak...", więc i ja uwierzyłam w to, że będzie chłopak. Nawet w nocy poprzedzającej dzień w którym dowiedziałam się jaka jest płeć dziecka, śnił mi się chłopczyk. A okazało się inaczej... czyli jednak sny się tłumaczy na odwrót.
I szczerze Wam powiem, że ta wiadomość mnie trochę zmartwiła. Bałam się, że mąż, który tak mocno chciał mieć synka, będzie rozczarowany i na początku wyczułam to w jego głosie, ale szybko się przyzwyczaił do myśli, że będzie miał 2 dziewczyny w domu :) A może kiedyś jeszcze będzie miał synka...

Kiedy dowiedziałam się, że będziemy mieć córcię, wybrałam się na pierwsze ubraniowe zakupy. Nie kupiłam dużo, bo dostałam przecież ciuszki od kuzynki a w kolejce druga już pakuje wory po swojej córce, jednak nie mogłam się powstrzymać i kupiłam parę rzeczy:


Zaczęliśmy powoli zaopatrywać się w Pampersy, kupiłam też rzeczy potrzebne dziecku - gruszka do noska, szczotka do włosków oraz kremy do pielęgnacji ciała dziecka - długo się zastanawiałam jaką firmę wybrać, w ostateczności postawiłam na kremy Bambino:


Kupiliśmy też naszemu maluszkowi leżaczek, który gra, świeci się i wibruje, tak by uspokoić i uśpić dziecko:


Teraz jesteśmy na etapie kupna wózka. Stwierdziliśmy, że mimo że to dla dziewczynki, nie chcemy różowego, beżowy będzie się brudził, a niebieski, wiadomo dla chłopca, więc nasz wybór padł na kolor czerwony. Tak oto prezentuje się nasz 3-funkcyjny wybraniec:


Jeżeli chodzi o moje samopoczucie to jest mi już ciężko, znów jestem ciągle zmęczona i ospała, mimo tego czasami w nocy nie mogę spać. Zauważyłam też, że lekko puchną mi stopy i łydki. No i przyzwyczaiłam się już do ciągłej zgagi, która mnie wykańcza, do ciągłego bólu kręgosłupa, pachwin i podbrzusza, który ostatnio, to czasami jest nie do zniesienia. Jak złapie mnie skurcz to ciężko mi nawet zrobić krok. Bałam się, że to skurcze porodowe, bo jestem już w takim okresie ciąży, że wszystko jest możliwe, ale lekarz stwierdził, że wszystko jest w porządku, to tylko macica się rozciąga bo powoli przygotowuje się do porodu... Jeżeli teraz mnie te skurcze tak bolą, to co będzie przy porodzie? Jezu, wolę nie myśleć. Dodatkowo, od około 2 tygodni coraz częściej łapią mnie skurcze w łydki, grrrrrrr!

Do 27 tygodnia moja dzidzia nie obróciła się główką w dół, lekarz powiedział że jak się w najbliższym czasie nie odwróci to prawdopodobnie czekać mnie będzie cesarka. Jednak na badaniu w 28 tc okazało się, że już się obróciła, nawet nie wiem kiedy. Byłam pewna, że poczuję jak się będzie przekręcać, a tu nic. Za to czuję ją samą i to już nie lekkie kopnięcia tylko porządne kopniaki :) Czasami jak kopnie w pęcherz albo w żebra to nie wiem czego mam się łapać, a czasami to tak się wierci, że cały brzuch mi chodzi, to w jedną to w drugą stronę :) Zauważyłam, że jest aktywniejsza kiedy rozmawiam z mężem, albo kiedy słucham muzyki lub jej śpiewam...

Z moją dzidzią wszystko jest w porządku (odpukać), rozwija się prawidłowo, waży ok 1300 gram i ponoć ma długie nogi :) Za każdym razem na badaniu USG widzę jak rusza buzią, rączkami i nóżkami. Ostatnio pokazała mi nawet środkowy palec... Od małego zaczyna... :)

W ostatnim czasie, to co tydzień jestem w przychodni, bo co chwilę muszę robić jakieś badania. Jak nie test tolerancji glukozy, to test na toksoplazmozę, ogólna morfologia i mocz, albo sprawdzanie cukru we krwi, ehhh.... Ciągle pokłuta igłą chodzę...

Jeżeli chodzi o dietę, to dalej łykam Prenatal Classic, oraz dodatkowo na skurcze macicy i łydek, lekarz przypisał mi magnez w tabletkach - Asmag:


Co do diety, to zmuszam się by jeść to co wszyscy, jednak ostatnio kompletnie nic mi nie smakuje, na nic nie mam ochoty i co widzę jedzenie to się krzywię. Nawet jak mam na coś ochotę, to sama nie wiem na co, krążę po sklepie by coś kupić a i tak nic specjalnego z niego nie wynoszę.
Ale miałam też okres, że jadłam wszystko i to tak, że np. teraz coś jadłam a za chwilę byłam głodna. A jak to wszystko smakowało, BOŻE! Zwykła bułka z serem i ogórkiem smakował mi jak bym w życiu jej nie jadła i jak by to była najsmaczniejsza rzecz na świecie! Jadłam nawet o godzinie 23:00 :/ Na szczęście trwało to tylko parę dni. Bałam się, że jak będę tak jadła to przytyję tak bardzo, że futryny w drzwiach będzie trzeba powiększać, na szczęście mi to przeszło :) Od początku ciąży, dzięki Bogu przytyłam ok 4kg :) Zobaczymy jak będzie potem.

A jak tam moje dziecko ma się w 30 tygodniu swojego życia?

"W tym tygodniu zachodzą istotne zmiany w produkcji czerwonych krwinek dziecka. Do tej pory były produkowane w procesie hemopoezy wątrobowo-śledzionowej. Odtąd tę funkcję przejmuje szpik kostny. W tym tygodniu również mózg płodu zaczyna przybierać właściwy wygląd - ukształtowały się na nim charakterystyczne bruzdy i zagłębienia, dzięki którym możliwy jest jego dalszy rozwój i prawidłowe funkcjonowanie. Coraz lepiej ukształtowany mózg zaczyna również przejmować funkcje pełnione dotąd przez inne narządy, np. regulację temperatury ciała. W miarę jak dziecko nabiera coraz więcej tkanki tłuszczowej, zaczyna tracić meszek płodowy (lanugo). W terminie okołoporodowym zupełnie się go pozbędzie" *

Oh, jeszcze trochę przede mną... ale już nie mogę się doczekać kiedy pierwszy raz zobaczę swoje dziecko. Czasami zastanawiam się jak będzie wyglądała, co będzie miała po mnie a co po tacie...







wtorek, 19 lutego 2013

Makijaż "HALO, ZIEMIA!"

Hej kochani,
dzisiaj przygotowałam dla Was makijaż w kolorach Ziemi - odcienie złota i zieleni. Jest to makijaż dość mocny z czarną kredką na linii wodnej, mimo że zdjęcia tego aż tak nie oddają, szczególnie tego zielonego cienia.


Do wykonania tego makijażu użyłam sypkich cieni z H&M, które kupiłam bardzo dawno temu. Nie często ich używam, a akurat dzisiaj miałam ochotę na takie właśnie kolory i wygrzebałam je z szuflady:



Do następnego... :*

poniedziałek, 18 lutego 2013

Eveline, Colour Instant, nr 489 - szybkoschnący i długotrwały lakier do paznokci

Za każdym razem kiedy wybieram się do obojętnie jakiego sklepu, obiecuję sobie, że nie wyjdę z niego z kolejnym lakierem do paznokci... Po prostu nie mogę, to już chyba choroba, ale przeważnie mi się to nie udaje! I mimo, że np. wczoraj minęłam półki z lakierami bez kupienia koloru, który wpadł mi w oko, to i tak dzisiaj muszę po niego wrócić, bo nie wyobrażam sobie nie mieć go w swojej kolekcji. 
I tak samo było w przypadku tego lakieru, którego po prostu nie mogłam nie kupić, bo absolutnie skradł moje serce!!! No sami powiedzcie czy nie jest boski:

"Pierwszy w ofercie Eveline Cosmetics. Szybkoschnący i długotrwały lakier do paznokci. 
Doskonały dla kobiet, które cenią sobie czas a jakość stawiają na pierwszym miejscu! Dłonie są „wizytówką” kobiety, dlatego spełni on oczekiwania nawet tych najbardziej wymagających. Innowacyjna formuła Fast Dry & Long Lasting pozwoli cieszyć się oszałamiającym manicure przez długi czas." *

Lakier ten kupiłam w Biedronce za 4,99. Kolor (nr 489) to genialny malinowy róż z fioletowo-niebieskim shimmerem, który w słońcu nieziemsko się mieni.


Lakier umieszczony jest w zwykłej, 12 ml buteleczce z czarną zakrętką, na końcu której znajduje się dość długi i cieniutki pędzelek, który niestety nie ułatwia nam aplikacji lakieru na paznokcie:


Konsystencja lakieru jest bardzo lejąca, przez co osobom niewprawionym w malowanie paznokci, lakier może się wylewać na skórki, dodatkowo krycie przy pierwszej warstwie pozostawia wiele do życzenia. To w połączeniu z cienkim pędzelkiem, przy pierwszej warstwie, daje opłakany efekt - beznadziejne krycie, mazy i nieprecyzyjne pomalowane paznokcie
Jednak kiedy nałożymy drugą warstwę, to humor od razu nam się poprawia, bo krycie jest zadowalające, słabo widoczne są jedynie końcówki (zawsze możemy pokryć paznokcie 3cią warstwą) no i możemy precyzyjniej pokryć paznokcie lakierem. 
Przy 2ch warstwach, kolor na paznokciach jest taki sam jak w buteleczce:


Lakier nawet szybko schnie. Na początku ładnie się błyszczy, jednak po wyschnięciu lakieru ten błysk jakby znika i potrzebna jest warstwa nabłyszczająca. Lakier jest trwały, nie odpryskuje, jedynie na końcówkach, po paru dniach, troszkę się ściera - jak to każdy lakier.

Mimo tego, że są z tym lakierem takie problemy przy pierwszej warstwie to i tak dalej jestem w nim zakochana, no może nie w samym lakierze a w tym kolorze, bo nie mogę się na niego napatrzeć i nawet już inne osoby mi mówiły, że mam na paznokciach przepiękny kolor. 
Mam nadzieję, że lakier w miarę używania zgęstnieje a co do krycia, to po prostu trzeba z nim trochę popracować by uzyskać ładny efekt, ale nie przeszkadza mi to, bo wiem że kolor zabije ten niesmak po jego męczącej aplikacji :)


Tak na prawdę polecam Wam ten lakier, tylko jeżeli go kupicie to przygotujcie się na lekką męczarnię przy pierwszej warstwie, z drugą pójdzie już gładko... :)
* http://eveline.eu/1,29023,Colour+Instant+%E2%80%93+d%C5%82ugotrwa%C5%82y+lakier+do+paznokci.html

POLECAM!!!
MOJA OCENA: 9/10

piątek, 15 lutego 2013

Lirene Odżywianie - maseczka samowchłaniająca z witaminami E i PP

Koniec tygodnia, więc najwyższy czas na kolejną maseczkę w saszetce. Tym razem będzie to witaminowa maseczka od firmy Lirene, którą kupiłam w Biedronce za 1,99 (w Rossmannie widziałam je za 1,79!):

"Maseczka głęboko odżywia skórę, zapewniając jej doskonałą kondycję i piękny wygląd. Bogaty zestaw witamin uzupełnia niedobory składników odżywczych oraz pobudza naturalne procesy odnowy komórkowej. Wysokiej skuteczności towarzyszy niezwykle przyjemna konsystencja, aplikacja i zapach. Cera zyskuje promienny, świeży wygląd, a przy tym jest doskonale odżywiona i zdrowa." *


Opakowanie maseczki to 10 ml saszetka z małym rowkiem jako "otwieracz". Zapach i konsystencja maseczki bardzo miło mnie zaskoczyła, bo maseczka pachnie bardzo orzeźwiająco, jakby owocowo, a jej konsystencja i kolor przypominają mi budyń śmietankowy. 


Maseczkę bez problemu aplikuje się na twarz. W czasie noszenia jej na buzi, nie czułam kompletnie żadnego pieczenia czy chociażby mrowienia
Jest to maseczka "samowchłaniająca się", jednak po 20 minutach w moim przypadku maseczka nie wchłonęła się do końca, zrobiła się gęsta i jakby zastygła na buzi .


Producent zaleca usunięcie nadmiaru maseczki wacikami, ja nigdy nie stosuję tej metody, ale chciałam zobaczyć jak sprawdzi się ta technika więc usunęłam maseczkę wacikami. Zużyłam ich 6 sztuk i niestety nie było to przyjemne doznanie, namordowałam się przy tym ściąganiu maseczki wacikami, bo one po prostu ślizgały mi się po twarzy i ciężko było mi usunąć maseczkę:


Dodatkowo, po takim usunięciu maseczki moja twarz cała się lepiła i była tłusta. Nie wytrzymałam i zmyłam ją standardowo ciepłą wodą, od razu lepiej... :)
Po osuszeniu twarzy ręcznikiem moja cera była zauważalnie rozświetlona, jednak nie była ona tak miękka, delikatna i nawilżona jak to bywało w przypadku poprzednich maseczek. Dodatkowo skóra na buzi była zadziwiająco ściągnięta, więc od razu musiałam zaaplikować na twarz krem, który wchłonął się dosłownie w sekundę i miałam wrażenie, że jakbym jeszcze dołożyła kremu na twarz, to moja skóra by się nie obraziła...

Stwierdzam, iż mimo tego że maseczkę przyjemnie się nakłada ze względu na jej zapach, konsystencję i kolor, to niestety trochę mnie ta maseczka zawiodła jeżeli chodzi o jej działanie na skórę. Byłam pewna, że skoro to maseczka odżywcza z witaminami to efekt będzie o wiele lepszy, a nie tylko efekt rozświetlenia. Jak widać, nie można mieć wszystkiego... a ma takie dobre opinie na wizaz.pl...
Uważam, że jest to najgorsza maseczka pod kontem działania jaką testowałam do tej pory i nie kupię jej ponownie. 

NIE POLECAM!
MOJA OCENA: 2/10

Inne recenzje maseczek jednorazowych:
Oceanic, AA maseczka intensywnie odżywiająca - http://arkanaurody.blogspot.com/2013/01/oceanic-aa-maseczka-intensywnie.html
Eveline, bioHyaluron 4D - pro-regenerująca, błyskawiczna maseczka żelowa - http://arkanaurody.blogspot.com/2013/02/eveline-biohyaluron-4d-pro-regenerujaca.html

Salacia Arius - olejek do demakijażu i peeling w żelu


Witajcie,
tak jak już Wam pisałam, od poprzedniego piątku testuję kosmetyki japońskiej firmy Salacia Arius (post http://arkanaurody.blogspot.com/2013/02/salacia-arius-japonska-marka-kosmetykow.html).  
Na recenzję kremów i esencji przyjdzie jeszcze czas, a teraz chciałabym Wam zrecenzować 2 kosmetyki - rozmarynowy olejek do demakijażu z serii Marine oraz peeling w żelu z serii Multi Active.

ROZMARYNOWY OLEJEK DO DEMAKIJAŻU (150 ml, cena 122 zł):
  
Opis producenta: Efekt rozmarynowej aromaterapii. Oczyszczanie i nawilżanie bez pozostawienia uczucia lepkości. 
Olejek oczyszczający o działaniu aromaterapeutycznym, jego przyjemny zapach rozmarynu ukoi zmęczenie po całym dniu. Łatwo łączy się z zanieczyszczeniami pozostawionymi przez makijaż, dlatego w porównaniu z 100% olejkiem charakteryzuje się wysoką skutecznością oczyszczania oraz tym, że szybko zmywa się zimną lub ciepłą wodą. Głównym składnikiem jest łagodny dla skóry wysokiej jakości naturalny olejek roślinny.

Składniki specjalne:
- Woda (z głębokich warstw oceanicznych)
- Olej z meadowfoam
- Oliwa z oliwek
- Olej perilla
- Tokoferol
- Olej rozmarynowy *



Na początku byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tego olejku, gdyż ja wolę tradycyjne metody usuwania makijażu: płyn micelarny + wacik = szybkie usunięcie makijażu, bez zbędnego tarcia.  
Dodatkowo moja cera jest tłusta i zawsze jak słyszałam o oczyszczaniu twarzy olejami, myślałam że to nie metoda dla mnie, bo po co na i tak tłustą już skórę nakładać dodatkowy tłuszcz. I mimo, że wiedziałam że oleje szybko usuwają makijaż i dodatkowo dobrze wpływają one na cerę, nawet tłustą, to nigdy się jakoś nie przemogłam by zacząć tę metodę stosować. 
Jednak kiedy otrzymałam katalog z próbkami kosmetyków Salacia Arius w którym znajdował się ten olejek pomyślałam, ahhh... spróbuję. Bałam się jedynie tego, że gdy olejek dostanie się do oczu, to będą mnie szczypać, jak to bywało w większości przypadków, gdy testowałam kosmetyki do demakijażu.

Olejek ma typową, tłustą i lejącą się konsystencję. Zapach olejku to typowy rozmaryn - mi akurat on nie przypadł za bardzo do gustu, ale też nie jest odpychający czy też mdlący.


Przeważnie przez ten tydzień malowałam oczy bardzo naturalnie, czasami był to jeden cień i tusz do rzęs więc przy takim makijażu oka, gdy wieczorem zaczynałam demakijaż i tarłam oczy olejkiem, ten dostał się do nich, ale nie szczypał mnie. Jedynie co, to gdy otwierałam oczy w trakcie demakijażu, to wszystko widziałam za mgłą - dziwne uczucie.
Wczoraj jednak gdy wykonałam dla Was mocny makijaż na walentynkową randkę i potem zabrałam się za zmywanie go olejkiem, to oczy bardzo mnie zaczęły piec i łzawić. Wnioskuję jednak, że to nie wina olejku tylko cieni.
Jeżeli chodzi o jego skuteczność, to muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Olejek bez problemu radzi sobie z 2 warstwami tuszu, ciemnymi cieniami, podkładem i pudrem. Po około 30 sekundach tarcia buzi olejkiem, mamy ją całkowicie oczyszczoną:


Olejek bez problemu usuniemy ciepłą wodą. W tym czasie będziemy dokładnie widziały jak ciemna i brudna będzie spływająca woda.
Po osuszeniu twarzy ręcznikiem mamy ją gładką i wyraźnie czuć, że jest nawilżona. I mimo, że mam skórę tłustą to nie czułam by po demakijażu tym olejkiem moja buzia była bardziej tłusta, czy też żeby został na niej film.
Uważam, że jest to bardzo dobry i wydajny (jedna saszetka starczyła mi na 7 dni używania olejku) kosmetyk do demakijażu. Ja się bynajmniej dzięki niemu przekonałam do metody oczyszczania twarzy olejami i gdybym miała możliwość na pewno bym ten olejek sobie kupiła, niestety według mnie jest on za drogi.
Ale jeżeli kogoś na niego stać, to z czystym sumieniem Wam go polecam.

PEELING W ŻELU (200 ml, cena 160 zł):

Opis producenta: Usuwający zrogowaciały naskórek peeling w żelu. Delikatne usuwanie niepotrzebnych zrogowaciałości, które są przyczyną cieni, przebarwień, zmarszczek i innych przejawów starzenia się skóry. 
Przy delikatnym masowaniu skóry okrężnymi ruchami razem z żelem usuwane są niepotrzebne już zrogowaciałe warstwy skóry. Skóra staje się gładka, znikają cienie… Rytm odnawiania się skóry.

Składniki specjalne:
- Ekstrakty z alg morskich - zielenic, brunatnic i krasnorostów *

"...Na szczególną uwagę zasługuje Peeling w konsystencji żelowej Salacia Arius Multi Active, który został ogłoszony hitem w 2011 i 2012 roku, dzięki wielkiej popularności, która zaczęła się na targach kosmetycznych."
 



Nigdy wcześniej nie spotkałam się z peelingiem w formie żelowej, a tym bardziej w takiej, że podczas aplikacji zmienia się formuła kosmetyku, więc byłam go bardzo ciekawa. Ale że peeling robię raz, ewentualnie dwa razy w tygodniu, kosmetyk ten czekał sobie spokojnie na użycie. I tak oto w środę użyłam go pierwszy raz.

Konsystencja peelingu to typowy, dość gęsty żel. Zapach peelingu jest nieprzyjemny - kwaśny...


Gdy zaczęłam trzeć peelingiem twarz to konsystencja z żelowej w chwilę zamieniła się w wodnistą a potem ta "woda" przemieniła się w malutkie trące kryształki. Mimo tego nie były one boleśnie trące:


Po około minucie twarz miałam już całkiem suchą, więc zmyłam peeling ciepłą wodą. Po osuszeniu buzia była w miarę miękka i delikatna, czułam ściągnięcie buzi więc od razu musiałam zaaplikować krem. 
Ja ogólnie wolę mocniejsze ścieracze, które porządnie "wypolerują" moją buzię i usuną stary naskórek, ale uważam że dla osób z cerą wrażliwą będzie to idealny peeling
Dla mnie jest on ciut za słaby, jednak też nie mogę powiedzieć żeby był to kosmetyk nie warty uwagi. 
Niestety, tak jak w przypadku olejku oraz tak naprawdę wszystkich kosmetyków Salacia Arius, peeling jest dla mnie za drogi :( Ale tak jak w przypadku olejku, jeżeli lubicie i możecie wydawać pieniądze na kosmetyki i lubicie delikatne peelingi to polecam Wam ten peeling.