dzisiaj przychodzę do Was z postem na temat farbowania włosów.
Ja swoje włosy farbuję już ponad 12 lat, właściwie tylko raz miałam odpoczynek od farb i wróciłam do swojego naturalnego koloru - ni to ciemny blond, ni to jasny brąz - ja na ten kolor mówię "mysi".
Kolor, który jako pierwszy położyłam na swoje włosy, była to granatowa czerń, potem zwykła czerń, i tak przez prawie 7 lat, a potem właśnie postanowiłam się na chwilę nie farbować. Jakiś czas czekałam aż włosy urosną na tyle, by czarny kolor ściąć.
Potem przyszedł czas na nałożenie na moje naturalne włosy cieniutkich, jasnych pasemek. Potem zaczęłam namiętnie rozjaśniać włosy i tak na moich włosach królował platynowy blond! Niestety zabiegi fryzjerskie bardzo zniszczyły moje i tak już cienkie piórka, które bardzo się kruszyły i miałam siano na głowie. Około 1,5 roku temu postanowiłam, że muszę ratować swoje spalone włosy i zrezygnowałam z rozjaśniaczy i blond farb. Najpierw pofarbowałam się na kolor cappucino, potem był zwykły brąz, ciemny brąz no i w końcu na mojej głowie znów pojawił się kolor czarny.
Zawsze farbowałam się farbami firmy Palette, gdyż okazało się, że idealnie kryją. Mankamentem tych farb (w moim przypadku) było to, że podczas farbowania, za każdym razem strasznie mnie swędziała głowa, a po zmyciu farby całą skórę głowy miałam pofarbowaną na czarno i wyglądałam jak bym chodziła w masce. Na dodatek farba bardzo długo wypłukiwała się z włosów podczas codziennych myć, no i brudziło to ręczniki. Jednak ja cały czas byłam wierna tej farbie.
Ale za każdym razem jak byłam u fryzjera, fryzjerka pomstowała nad tymi farbami. Że one strasznie niszczą włosy bo mają nieziemsko chemiczny skład, który ponoć przenika do organizmu. No i że ten pigment wżera się we włosy a nie je farbuje.
No więc postanowiłam zmienić farbę oraz kolor włosów, gdyż kolor czarny już mi się znudził i postanowiłam, że małymi kroczkami znów uzyskam mój ukochany blond, w którym ponoć mi jest lepiej (według opinii publicznej).
Poszłam do Rossamnna i długo szukałam farby, która by miała fajny czekoladowy kolor no i takiej, która by pokryła mój czarny kolor. Po długim szperaniu na półce, znalazłam tylko jedną farbę, która na obrazku zapewniała pokrycie czarnego koloru moich włosów. Była to farba firmy L'Oreal - Sublime Mousse (ok. 35zł) Trochę nie wiedziałam jak to jest z tą konsystencją pianki, bo producent zapewniał, że nakłada się ją jak szampon. Mówię, spróbuję! Kolor który ja wybrałam dla siebie był to numer 300 - naturalny, głęboki brąz:
Po przyjściu do domu, od razu wzięłam się do dzieła. Oto co znalazłam w pudełku, po jego otwarciu:
1. Buteleczka z utleniaczem
2. Koncentrat koloru
3. Maseczkę po farbowaniu
4. Jajeczko a w nim rękawiczki
5. Pompka
Po wlaniu koncentratu koloru do utleniacza ( buteleczka 2 do buteleczki 1), wkręceniu pompki i wymieszaniu "składników" farby, otrzymujemy:
No i zabrałam się za farbowanie. Okazało się, że po wyciśnięciu produktu z buteleczki, powstaje delikatna pianka, którą bez problemów nakładamy sobie na włosy:
Okazało się, że w 100% sprawdza się to co gwarantuje nam producent, czyli: " Dzięki nowej formule farba nie kapie, nie spływa z włosów, a aplikacja
jest szybka i bardzo łatwa - jak użycie zwykłego szamponu do włosów. Mus
idealnie pokrywa włosy, nawet w trudno dostępnych miejscach np. z tyłu
głowy i zapewnia piękny, lśniący, naturalnie wyglądający i trwały
kolor." *
Aplikacja farby rzeczywiście jest szybka i łatwa - dla mnie to jak nakładanie na włosy maski lub odżywki. Gdy nałożymy farbę na włosy to mamy wrażenie, że ona wchłania się we włosy a to oznacza, że nic z nich nie kapie:
Po czasie, który jest zalecany zaczęłam spłukiwać farbę, zajęło mi to na prawdę chwilę i co ważniejsze nie musiałam myć głowy szamponem (jak to musiałam robić po farbowaniu farbą Palette). Ku mojemu zaskoczeniu ręcznik nie był brudny a na skórze nie było ani śladu ciemnego koloru. Po nałożeniu dołączonej maseczki (która pięknie pachnie), zmyciu jej i wysuszeniu włosów okazało się, że rzeczywiście kolor brązowy pokrył minimalnie czarne włosy, gdzieniegdzie były jeszcze czarne prześwity. Jednak moje odrosty zrobiły się jakby ciemno miedziane, na pewno nie brązowe. Ale szczerze powiem, aż tak źle to nie wyglądało.
Ogólnie z użycia farby w formie pianki i z efektu jak dała jestem zadowolona. Uważam tylko, że cena jest troszkę za wysoka (ok. 35zł). No ale i tak ja kupię następnym razem. Teraz mam nadzieję, że kolor brązowy będzie bardziej widoczny, aż w końcu fryzjerka stwierdzi, że można na nich robić blond pasemka :)
* info ze strony - http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=41808
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za Twój komentarz i za poświęcony czas.
Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny, zarówno ten pozytywny jak i ten negatywny. Pamiętaj jednak, jeżeli chcesz napisać coś negatywnego, zastanów się najpierw czy poprzez ten komentarz nie obrazisz osób trzecich. Bardzo proszę o nie ubliżanie, nie wyzywanie i nie wyśmiewanie się z nikogo.
Na każdy komentarz-pytanie staram się odpowiedzieć.
Zawsze wchodzę na blogi osób, które komentują moje posty.
Pozdrawiam
Arkana Urody i Wdzięku