niedziela, 5 stycznia 2014

Dlaczego musiało do tego dojść...?

Nawet nie wiem od czego mam zacząć...

M. znam od kilku lat, razem pracowałyśmy przez pewien czas, potem spotykałyśmy się u wspólnych znajomych i na Sylwestra. Czasami spotykałyśmy się na mieście i rozmawiałyśmy o swoich córkach, które obok spały w wózkach.
Jej partner - J. - jest osobą bardzo spokojną, cichą, trochę wycofaną. Ale dało się z nim pogadać.
Ze sobą są już dobrych parę lat, nie są małżeństwem ale mają wspólne dzieci - synek 5 lat a córeczka 2go stycznia br. skończyła roczek.

2go stycznia przed południem M. na Facebooku udostępniła zdjęcia swojej córeczki jak ta pompuje baloniki na swoją pierwszą imprezkę urodzinową, a po południu na jej profilu zaczęły ukazywać się dziwne komentarze - "M. pilnie odezwij się do swojej mamy", "No właśnie, M. gdzie Ty jesteś?". Nie wiedziałam o co chodzi.
Dopiero w czwartek rano koleżanka poinformowała mnie, że M. zaginęła! Jak to zaginęła? Zostawiła dzieci i zniknęła, przecież to niemożliwe, że je zostawiła i zniknęła.
Potem dowiedziałam się, że J. zawiózł z M. dzieci do swojego brata i ślad po nich zaginął.
Na potralu miejskiej gazety śledziłam informacje o nich:
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140103/POWIAT16/140109807

Na Facebooku zaczęliśmy udostępniać zdjęcie M. jako osoby zaginionej oraz informacje kiedy ostatni raz była widziana.
Potem moja koleżanka, która z M. była bardzo blisko zaczęła opowiadać mi jak to w październiku 2013 roku. J. wrócił z pracy w Niemczech, był bardzo przygnębiony, nie chciało mu się żyć. M. wysyłała go do lekarza, jednak on nie chciał skorzystać z pomocy lekarza. Potem zaczęły się awantury, J. zabrał M. telefon komórkowy by nie mogła się z nikim kontaktować i wtedy padł pierwszy cios...
Potem było już tylko gorzej. Coraz częściej się kłócili i dochodziło między nimi do rękoczynów. Któregoś dnia M. musiała uciekać z córką do sąsiadki. Lecz kiedy J. uderzył synka z taką mocą, że ten poleciał przez pokój na szafę w przedpokoju, M. kazała się wynosić J. i powiedziała mu że to koniec. J. wyszedł w ten dzień z domu a po paru dniach wrócił ze swoim ojcem (byłym policjantem) i oświadczył M., że odejdzie jak ta odda mu dzieci. Pokłócili się i M. rzecz jasna nie oddała mu dzieci.
W międzyczasie M. odnalazła też papiery, które świadczyły o tym że J. choruje na schizofrenie! Ponoć nic o tym nie wiedziała. Wiedziała, że ma rentę ale i on i jego rodzice mówili jej, że rentę dostał w wojsku, bo coś tam coś tam...

2go stycznia, rano M. spotkała swoją sąsiadkę i mówiła z uśmiechem na twarzy, że szykuje dla córki urodzinki i że idzie zamawiać torcik. Potem udostępniła na FB zdjęcia małej o których pisałam wcześniej.
Prawdopodobnie J. miał również brać udział w tej imprezie, w końcu to ojciec, więc przyjechał do ich wspólnego domu. W tym czasie ich synek był w przedszkolu.
Jedna z sąsiadek widziała ich jak się kłócą, szarpią i on zaciąga ją do samochodu. Tak ta sąsiadka zeznała na policji.
Nie wiem tylko kiedy ich córka trafiła do jego brata do podzielonogórskiej wsi. Potem kontakt z M. się urwał...
J. zapomniał odebrać synka z przedszkola i dopiero telefon od przedszkolanki sprawił, że mały został odebrany. Potem policja namierzyła na monitoringu J. z synkiem jak w Tesco kupuje dużo alkoholu, Red Bulle i prezenty dla dzieci. Potem zawiózł małego do swojego brata i ślad po nim również zaginął...

Policja przesłuchiwała rodziców i M. i J., jego brata i sąsiadkę. Przeczesywała okoliczne lasy, rzekę, staw. A my z koleżanką miałyśmy najczarniejsze myśli ale także nadzieję, że M. wróci do nas cała i zdrowa.
Z piątku na sobotę w nocy pisałam z koleżanką ale żadnego przełomu w śledztwie nie było, bynajmniej ona nic o tym nie wiedziała. W sobotę rano inna koleżanka napisała mi, że J. zatrzymano a M. NIE ŻYJE!!! Ciarki mnie przeszły, byłam w szoku. Po prostu nie dowierzałam! Szybko zadzwoniłam do koleżanki. Odebrała płacząc. Zapytałam się czy to prawda, powiedziała "Tak, M. nie żyje..." Obie wiedziałyśmy kto to zrobił.
Ciało M. zostało znalezione w piwnicy bloku w którym mieszkali. Nie wiadomo było jak zginęła, ale pod wieczór, prawdopodobnie po sekcji zwłok okazało się, że zginęła od kilkunastu ciosów nożem w szyję.
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=%2F20140104%2FPOWIAT16%2F140109791
Ją odnaleźli w piątek o 21:00 a jego o 23:00 w swojej rodzinnej wsi. Cały czas zostaje do dyspozycji prokuratury, już go przesłuchali i teraz ma się odbyć wizja lokalna.
Ciało M. ma zostać we wtorek oddane rodzinie a pogrzeb odbyć się ma w przyszłą sobotę.
http://www.tvp.pl/gorzow-wielkopolski/informacja/informacje-lubuskie/wideo/04012014-1830/13545382

Dla mnie jest to straszne, wcześniej słyszałam takie rzeczy jedynie w wiadomościach albo widziałam w filmach ale teraz to wydarzyło się w moich kręgach. Zginęła dziewczyna, którą znałam :( Jakie to niesprawiedliwe, M. była osobą bardzo radosną, życzliwą, sympatyczną. Dlaczego on jej to zrobił? Ciągle zadaje sobie to pytanie, ciągle o niej myślę, patrzę na jej zdjęcie i nie wierzę, że jej już nie ma.
Tak bardzo chciałabym wierzyć, że to się nie dzieje.
A co z dziećmi? Jak im wytłumaczyć, że tatuś zabił mamę? Mała pewnie nawet nie będzie jej pamiętać ale synek...? Tak mi jest ich żal.
Najgorsze jest to, że możliwe jest że J. nawet nie poniesie za to konsekwencji, no bo skoro jest chory i ma na to papiery to żaden prokurator nie oskarży umysłowo chorego. Sąd skaże go na leczenie psychiatryczne a potem wyjdzie na wolność i będzie żył jak do tej pory, bo mam wrażenie że to co zrobił nawet nie zrobiło na nim wrażenia.

To co się stało jest straszne i wydawać by Wam się mogło, że to scenariusz jakiegoś filmu Wam opisuję, ale niestety to jest prawda i to straszna i bardzo bym chciała by to co się zdarzyło nigdy nie miało miejsca...

14 komentarzy:

  1. Jejku.. To jest naprawdę jak scenariusz jakiegoś filmu. Niesprawiedliwe, że dzieci muszą teraz cierpieć. Bardzo mi przykro :(

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany... jeszcze tak blissko mniee...

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam w wiadomościach na wp i nie sądziłam, że przeczytam u Ciebie, że to Twoja znajoma:( To straszne, słów mi brakuje. Tyle tragedii dookoła a ja nie umiem pojąć, skąd się biorą tacy ludzie? Czy to w ogóle są ludzie? Biedni jej rodzice, dzieci, które są przecież tak malutkie i potrzebują mamy, bo mama przecież najważniejsza na świecie...tragedia, po prostu tragedia:( Bardzo mi przykro:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też bardzo żal jest tych dzieciaczków. Co im powiedzą? Na razie mały wie tylko tyle że mama wyszła na zakupy i zaginęła. Że szuka jej policja. Ale w końcu będą musiały poznać prawdę...

      Usuń
  4. Matko! To jest straszne. Ogólnie jak można okrywać taką chorobę. Nawet teście to tuszowali. Szok! Oby dzieciaczki trafiły do rodziców dziewczyny. Okropna sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety znam tez takich tesciów... na szczescie nic nikomu sie nie stalo,ale takiej choroby nie mozna ukrywac...

      Usuń
    2. Moim zdaniem odrazu powinni ostrzec M. przed nim! Ale jak była dzirwczyna J. mówiła że to psychol to nikt jej nie wierzył a gdy od niego odeszła to w koło mówili że go zdradza. Potem ją nachodził, straszył i groził śmiercią. Ale nikt jej wtedy nie wierzył. Za to teraz uwierzyli wszyscy. Tylko dlaczego M. musiała zginąć?

      Usuń
    3. Dzieci tymczasowo trafiły do jej rodziców i mam nadzieję że to oni zostają uznani za prawnych opiekunów.

      Usuń
  5. straszne. Najbardziej szkoda dzieci..

    OdpowiedzUsuń
  6. Wpółczuję, straszna historia i tak to jest ze jak masz żółte papiery to nie ponosisz odpowiedzialnośći, ale należy wierzyć że los jest na tyle sprawiedliwy że jak nie teraz to na starość wyrówna rachunki, jak to mówią starsi ludzie na dorbą starość i smierć trzeba sobie zasłużyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie wiadomości są takie, że J. zatrzymany został na 3 mce i grozi mu dożywocie. Mam nadzieję że poniesie za to odpowiednią karę bo Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy...

      Usuń
  7. Masakra, bardzo współczuję :( Dużo się słyszy o takich przypadkach ale zawsze mam wrażenie, że to dzieje się gdzieś daleko ode mnie..

    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz i za poświęcony czas.
Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny, zarówno ten pozytywny jak i ten negatywny. Pamiętaj jednak, jeżeli chcesz napisać coś negatywnego, zastanów się najpierw czy poprzez ten komentarz nie obrazisz osób trzecich. Bardzo proszę o nie ubliżanie, nie wyzywanie i nie wyśmiewanie się z nikogo.
Na każdy komentarz-pytanie staram się odpowiedzieć.
Zawsze wchodzę na blogi osób, które komentują moje posty.

Pozdrawiam
Arkana Urody i Wdzięku